Gears 5: Recenzja Hiverbusters – nowe tryby

Pin
Send
Share
Send

Gears 5 wyszedł nieco ponad rok temu. W ostatnim czasie The Coalition szybko pracowało nad grą wideo.

Zawsze publikuje nowe treści multimedialne do swoich trybów współpracy. Synchronicznie – przygotowana wersja piątego Gearsa na kolejną generację konsol Xbox. Początkowo wydawało się, że twórcy poradzą sobie tylko z łatką poprawiającą optymalizację i wydajność gry, jednak w rzeczywistości The Coalition wypuściło chyba jeden z największych dodatków w historii serii: oprócz W kolejnej „Operacji” (analogicznie do Battle Pass), zawierającej pulę nowych map i postaci, firma przygotowała aktualizację fabularną dla Gears 5 o nazwie Hivebusters, o której na razie porozmawiamy.

Hivebusters opierają się na trybie online „Ucieczka”, w którym trzech graczy musi opuścić ul Roju. W rzeczywistości, kiedy The Coalition ogłosiło ten dodatek fabularny do Gears 5, prawie wszyscy zgodzili się, że zamierzamy po prostu przeprowadzić sprzedaż offline „Ucieczki” z kilkoma pospiesznie wyreżyserowanymi filmami fabularnymi i kilkoma pozorami historii. Jednak wszystko potoczyło się inaczej: Hivebusters to prawdziwa aktualizacja, porównywalna pod względem wielkości do ostatniego z pierwszych 3 aktów liniowej kampanii Gears 5.

Wydarzenia DLC otwierają się wokół wojowników jednostki Scorpion - Keegana, Lani i Macka - bohaterów trybu Escape. Ta trójca ma wypełnić „sekretne” zadanie dobrze znanego fanom serii pułkownika Victora Hoffmana i znaleźć sposób na zmiażdżenie uli Roju. A córka innego weterana serialu, Cole Turner, jest zobowiązana do asystowania bohaterom w tym złożonym procesie.

Fabuła Hivebusters jest uważana za prehistorię trybu „Ucieczka”. Dzięki temu aktualizacja nie tylko poznaje nową epopeję, ale także rozszerza świat i uniwersum Gears. Przykładowo ogromna część DLC rozgrywa się na tajemniczej tropikalnej wyspie zamieszkałej przez plemiona aborygeńskie. Dlaczego te ziemie nie były przez długi czas atakowane przez szarańczę ani rój, jak okoliczni mieszkańcy radzili sobie z wrogami i jakie stworzenie szanują jako bóstwo - gra stawia te pytania i dostarcza nam trafnych odpowiedzi, oferując spojrzenie na cały świat Gears of War pod nowym kątem.

Najnowsza oprawa odcisnęła również swoje piętno na wizualnym wizerunku Hivebusters. Owszem, DLC wciąż jest zaprojektowane w nieco narysowanym, groteskowym i nieco przerośniętym stylu serii, niemniej jednak tropikalna wyspa z dżunglami, świątyniami i osadami tubylców budzi skojarzenia nie tyle z Gears, co z Uncharted czy Avatarem. Oszałamiająca grafika wraz z dobrymi materiałami technicznymi sprawiają, że Hivebusters jest jednym z najlepszych wizualnych doświadczeń w grach w 2020 roku.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, mamy do czynienia z tradycyjnym Gears of War. Aktualizacja jest wyjątkowo nieskomplikowana – praktycznie nie ma tu przestronnych obszarów z możliwością eksploracji. Wciąż przemieszczamy się od schronu do schronu, jednocześnie zabijając rzesze przeciwników. Jedynym nowym dodatkiem do mechaniki kooperacji były unikalne umiejętności postaci, które pochodziły z kooperacji: zaopatrzenie Keegana, elektryczny nóż Lani i tarcza energetyczna Maca. Aby zmiażdżyć rój jak najprzyjemniej, twórcy wypełnili DLC serią niezapomnianych odcinków gry: od jazdy wielkimi drzwiami wzdłuż rzek lawy po sterowanie małym robotem-mechem. I to jest świetne, ale doskonale wystawione, wartościowe, „mięsne” wojownicy z roku na rok są coraz mniejsze. Życzymy powodzenia The Coalition w ich staraniach – nie zawiedźcie nas Gears 6!

Zostaw swój komentarz

Pin
Send
Share
Send